| Źródło: dziennikzachodni.pl/
Prokuratura wszczęła śledztwo ws. bomby ekologicznej
Sprawa dotyczy nielegalnego składowiska odpadów przy ulicy Filomatów w Częstochowie. Od maja ubiegłego roku w halach dawnego Wełnopolu zalega kilkaset ton niebezpiecznych substancji. Obowiązek usunięcia chemikaliów spoczywa na Urzędzie Miasta, ale utylizacja wszystkich odpadów nie jest sprawą łatwą.
Alkohole alifatyczne, ketony i ich pochodne, węglowodory aromatyczne, w tym ksyleny, węglowodory alifatyczne, kwasy karboksylowe, estry i etery alifatyczne, aceton, etylobenzen - obecność takich substancji wykazały badania przeprowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
- Można tam znaleźć niebezpieczne substancje chemiczne, medyczne, tabletki, substancje kancerogenne, wybuchowe, silnie utleniające, rozcieńczalniki, rozpuszczalniki, trójchloroetylen, pochodne benzenu, kwasy karboksylowe, kwas siarkowy - wymieniał radny PiS, Piotr Wrona, który zainteresował się sprawą przy ulicy Filomatów. Jako chemik Piotr Wrona, podkreśla, że to substancje niebezpieczne dla mieszkańców i środowiska, a problem jest duży, bo działka znajduje się niemal w samym centrum Częstochowy.
Urząd Miasta w Częstochowie od samego początku stoi na stanowisko, że winnym powstałej sytuacji jest polski rząd, który poprzez niewłaściwe regulacje prawne i niewystarczające działania służb doprowadził do sytuacji, w której podobne składowiska powstały w wielu miejscach w Polsce.
Jak tłumaczą urzędnicy, koszt wywiezienia odpadów szacowany jest na 60-80 milionów zł, a to wydatek, którego miasto nie jest w tym momencie ponieść. Na dodatek sama procedura prawna związana z wnioskiem o wejście i posprzątanie posesji jest skomplikowana, a wdrożyć ją można dysponując środkami finansowymi oraz miejscem, gdzie będzie można zutylizować odpady. Tymczasem żaden z zakładów zajmujących się utylizacją odpadów nie mógł przyjąć ich przed końcem tego roku.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj